No właśnie, okazuje się, że wiele (o ile nie większość) osób, nie znosi robienia porządków. Zwłaszcza w takich okolicznościach, jak obecne - zima, która trwa już blisko pół roku, rozleniwiła nas, pozbawiła chęci do działania i nawet święta Wielkiej Nocy nie wszystkim przyniosły upragniony zastrzyk energii i wypoczynek. Patrząc dziś na dom czy mieszkanie, trudno wyobrazić sobie, że jeszcze tydzień temu może nie lśnił on czystością, ale był schludny i gotów na świętowanie. Tymczasem po świętowaniu, jak to zwykle bywa, pozostaje sporo do zrobienia. A gdy na owo "robienie" brakuje energii i chęci, koło się zamyka, a rzeczy do posprzątania przybywa w zastraszającym tempie...
Warto zatem zastanowić się, jak zachęcić samych siebie do sięgnięcia po szczotki, mopy i szmatki i przywrócenia domowi blasku?
Bałagan nie sprzyja
To musimy sobie uświadomić. Panujący wokół nieporządek wywołuje w nas stres i niepokój (z czego możemy sobie kompletnie nie zdawać sprawy), a jeśli dodatkowo utrudnia nam funkcjonowanie (bo nie jesteśmy w stanie szybko zlokalizować niezbędnych nam przedmiotów) prowadzić też może do frustracji i złości. Przyjmijmy zatem
zasadę numer 1 - porządek nam służy. Takie nastawienie sprawi, że sprzątanie przestanie kojarzyć się z przykrym obowiązkiem. Pomyślimy raczej "Sprzątam, by poprawić sobie samopoczucie. Przecież gdy jest czysto, czuję się lepiej!".
Zalegające za kanapami i szafami kurze (bo kto by odsuwał te sprzęty co tydzień...) dodatkowo mogą negatywnie wpływać na nasze zdrowie. Jeśli łatwo się przeziębiamy, kichamy co i rusz, pojawiają się bóle głowy i problemy z zatokami - czas ruszyć do działania. Zwłaszcza ważne jest to zimą, gdy szczelnie zamknięte okna uniemożliwiają cyrkulację powietrza. Co zatem robić? Przyjąć
zasadę numer 2 - sprzątam, by wreszcie poczuć się lepiej i odetchnąć pełną piersią. Warto też rozważyć zakup nawilżacza (albo urządzenia z rodzaju "dwa w jednym", które odświeża i nawilża pomieszczenie).
No dobrze, wiemy już, że sprzątamy dla samych siebie i że niewątpliwie osiągniemy liczne korzyści, gdy nasze mieszkanie znów będzie czyste. Jak jednak zmusić się do tego, by wstać z kanapy lub sprzed komputera i
zacząć sprzątać? Ten pierwszy ruch wymagający od nas pokonania szalonego dystansu pomiędzy pokojem a łazienką i napełnienie wiadra ciepłą wodą, często bywa trudniejszy od całej reszty pracy. Ułatwmy sobie zatem ten herkulesowy wysiłek i przyjmijmy
zasadę numer 3 - sprzątanie może sprawiać przyjemność. Szaleństwo? Ależ skąd! Często wystarczy włącznie odpowiedniej muzyki, by poczuć przypływ energii. Nie obawiajmy się też wygłupiania w trakcie porządków - taniec z mopem, podśpiewywanie czy choćby nucenie płynących z głośników piosenek, może sprawić nam dużo frajdy, a oto przecież chodzi. Sprzątanie z miną "kontra świat" i narzekanie na katorżniczą pracę, szorowanie podłogi na kolanach - rzeczywiście ma prawo kojarzyć się nam negatywnie, z bez mała niewolnictwem. Ale "sprzątanie na wesoło" może całkowicie zmienić nasz stosunek do nielubianej dotąd czynności.
Satysfakcja i nagroda
Gdy mieszkanie lśni już czystością, odczujemy satysfakcję - zwłaszcza przypominając sobie jak wyglądało ono
przed, a jak
po przystąpieniu do pracy. Niektórzy wręcz uwieczniają poszczególne pomieszczenia przed przystąpieniem do działań bojowych i tuż po ich zakończeniu. I mają prawdziwy powód do dumy! Warto też nagrodzić się za dobrze spełniony obowiązek i wybrać do kina (o ile uda nam się do niego dotrzeć przez zaspy) lub zafundować sobie relaks w pachnącym czystością domu. Czerpanie przyjemności z posprzątanego mieszkania sprawi, że w przyszłości znacznie łatwiej będzie nam zmotywować się do robienia porządków. A kto wie, może wejdzie nam to w nawyk?